Archiwum luty 2010


Niebo na lini.
07 lutego 2010, 22:02

JA - drogi Ojcze, chciałabym z Tobą porozmawiać. tylko zapomniałam numeru, kurczę, jaki był prefix?
NUMER PRYWATNY - (cisza)
JA - proszę, odezwij się! drogi Ojcze, ja bym chciała pogadać na jakiejś zabezpieczonej linii.. bo to, co powiem, może kogoś oczernić, a tego byśmy chyba nie chcieli.. prawda? tylko, że to wszystko, to będzie prawda, naga prawda. to oczernienie jest uzasadnione, udokumentowane. tylko czy to jest bezpieczna linia?? ale ja nie chcę iść do sądu. bo tu chodzi o mnie. to ja będą oskarżona a oskarżycielstwo oddałabym w dobre ręce.. tylko.. tylko czy ta rozmowa jest kontrolowana? Ojcze.. Ojcze, czy Ty mnie słyszysz? ja zgrzeszyłam, wszystko zrobiłam nie tak jak miało być. Boże przepraszam.. nie opuszczaj mnie. czy.. czy mógłbyś być moim adwokatem..? tak, tak, ja wiem, że prokurator generalny nie może.. ale może mógłbyś.. jakoś? przepraszam. już tak nie chcę i nie będę, proszę wybacz mi. Tobie się sprzeciwiłam. i tak faktycznie to nie tylko ja tu się oczerniam, ale przede wszystkim Ciebie oczerniłam całym swoim zachowaniem. o kurczę.. co teraz będzie?? pomożesz mi? wiem, że mnie słyszysz. z resztą.. wiesz.. już nie ważne czy Ci się coś uda zrobić w mojej sprawie. w końcu w prawie nie ma "zmiłuj". niech mnie ukarzą, zasłużyłam. mogą mi dać nawet najwyższą karę - dożywocie. chociaż może już wprowadzili karę śmierci? boję się.. proszę Cię tylko.. wybacz mi i bądź przy mnie do końca już.. o nie.. muszę już kończyć. przyszli po mnie. Ojcze.. nie wyłączaj się, "wspomnij na mnie..." [łk. 23,42]
NUMER PRYWATNY - "zaprawdę powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju". [łk. 23,43]

__________________________________________________________________________________________

 PO przeczytaniu tego tekstu od razu nasuwa mi się pewna myśl... Myśl o moim tacie. Co prawda nie widzę go w domu, bo teraz jest bardzo daleko stąd i zapewne patrzy na mnie co wyprawiam.

Miałam zaledwie  5 lat, ale tą historię pamiętam jak dziś. Byłam wtedy najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem, bo tata miał przyjechać do domu. Jechał samochodem. Rozmawiał przez telefon. Ze mną i mamą. Cała trójka była szczęśliwa, że nareszcie się spotkamy. Pobędziemy te pare tygodni razem na : zabawach, odwiedzin u rodziny itp. Jednak w pewnej chwili było słychać : biip, biip. Rozłączyło nas. Myślałyśmy że to tylko spadek zasięgu. Ale jednak to nie to. Pół godziny potem zadzwonił telefon. Od policjanta.

"Bardzo trudno mi to mówić.. Ale pani mąż.... miał wypadek i jest w szpitalu w stanie krytycznym..."

Mama zemdlała, a ja nie wiedziałam wtedy o co chodzi... Dopiero babcia wszystko mi wytłumaczyła w "dziecięcym" języku. Byłam smutna. Płakałam.

Po tygodniu tata wracał do zdrowia. Ale później... Umarł. Nagle. Bez pożegnania. Lekarze stwierdzili że miał wylew. Ale czy oby to jest prawda ?

Teraz mam nowego tatę. Jest nawet fajny, chociaż wolę tamtego. Mojego prawdziwego tatę. Mało kto wie o tej historii z moich znajomych. Może zaledwie 2 osoby ? Po prostu nie chce by ktokolwiek na de mną się ulitował że tatuś zginął i mam Ojczyma który mnie rozpieszcza.

Więc dlaczego o tym piszę ? Widziałam wiele przypadków gdzie dziecko krzyczy na swoich rodziców. Czy to o ubranie, czy o pozwolenie na wyjście na jakąś zabawe lub dyskoteke. Szanujcie ich póki macie. Bo gdy nadaży się taka historia jak mi, to będziecie żałować..